Wczorajsza wizyta u lekarza potwierdziła moje największe obawy - będę mieć operację. Jeszcze nie wiem kiedy. Pewne jest to, że ten mój "kosmita" nie zniknie, a raczej urośnie.
Mimo to staram się myśleć pozytywnie, bo zawsze mogłoby być gorzej.
Dziś mam dla Was notkę o lakierach. Jest to moja nowa miłość. Wszystko zaczęło się rok temu przed wakacjami, gdy postanowiłam, że przestanę obgryzać paznokcie ;D
Lakiery WIBO
Z okazji urodzin dostałam trzy lakiery wibo. Szczerze to nigdy nie miałam produktów tej firmy. Można je dostać w rossmannie.
Zielony na żadnym zdjęciu nie wychodzi tak jak w realu. Wpada w pastel i nie widać tego soczysto trawiastego odcienia.
Róż 132, żółty 307, zielony 263. Z tyłu widzimy: "Lakier z zaawansowaną multi-witaminową formułą wspomagający wzrost paznokcia." Czyli na mój chłopski rozum lakier z odżywką, tak? I jeszcze na zakrętce: wapń, proteiny soi, witaminy A, C, E.
Pędzelek całkiem całkiem warstwy 2 lub 3 w zależności czy zależy Wam na mocnej głębi koloru. Trwałość... Nie wypowiem się, bo lakiery miałam na sobie przez pół godziny, po czym musiałam je zmyć, bo jutro szkoła :/ . Zamiast tego powiem, że wysychają dosyć szybko.
Podsumowując:
+ kolory, przypominają i dają nastrój wakacji
+ wysychanie, dosyć szybkie
+ pędzelek wygodny
+ cena, dostępność
+ pojemność 8,5ml!
+ ma odżywkę(?) w sobie
- pędzelkowi dałam plusa, ale zasługuje też na minus: pojedyncze włoski odstają, to może przeszkadzać, ale nie musi
I to tyle. Chciałybyście zobaczyć moją kolekcję lakierów do paznokci? Jest ich całkiem sporo już ;D
Miłego dnia!